Podam 3 sposoby.
1) Kupujemy wałeczki do perkusji, statyw, crasha, mixer, mikrofon pojemnościowy i całe okablowanie, Podłączamy all, ustawiamy itd. Grając na crashu wałkami, uderzamy ze zmienną dynamiką (najlepiej uderzać dwójkami). Dat to nam efekt narastania crasha. Kończymy stanowczym uderzeniem.
2) Bierzemy 2 takie same sample crasha. Jeden reversujemy. Odejmujemy punkt głównego hita w crasha (najwyższy transjent) w obydwu samplach. Składamy je tak by falami częstotliwości się zgadzały i nie było między nimi żadnego przeskoku.
3) Ustawiamy czeste powtarzania na danym hicie. I w tym momencie bawimy się z automatyką. Obcinamy atak by nie było słychać głównego hitu, usuwamy opcję cut by itself, bawimy się z velocity (tak by narastało). Do podkreślenia barwy można nałożyć reverb :)
Najbardziej polecam opcję nr1. Wiadomo, najlepiej smakuje jak się samemu upichci :)
Jeśli idzie o ciągnący się crash to najlepiej jest
1) na sam tależ zakłądamy jakikolwiek metalowy łańcuszek, najlepiej takie małe kuleczki, jak do nieśmiertelnika) i to nam świetnie wydłuży brzmienie crasha
2) cyfrowo to lipa, bo można to po prostu time stretchingiem i auto strojeniem zrobić, moze zagęścić reverb.
Tyle ode mnie. Pozdro :)