TEMAT:

Analogowe czy nie analogowe - prawda jest taka, że 99% słuchaczy ma to gdzieś i nie słyszy różnicy czy brzmienie jest wykręcone na darmowej wirtualnej wtyczce czy analogu za 15 tyś $. Ba, nawet nie wiedzą co to jest to pierwsze i drugie. Muzyka jest słuchana albo w pchełkach za 25zł, głośnikach nie wiadomo skąd w plastikowych obudowach podkręconych w ładne U albo na imprezach z denną akustyką i nagłośnieniem na max żeby "zagłuszyć" wady pomieszczenia. Ten 1% to my którzy w tym siedzimy i sobie rozprawiamy nad tym co jest lepsze od drugiego bo różnicę słyszymy na podstawie doświadczenia oraz słuchacze wyczuleni na pewne aspekty ;).

Tutaj między sobą rozprawiamy nad każdą partią naszych prac, brzmieniem, miksem i wszystkim co się da, a większość naszych znajomych i nie tylko ogarnia muzykę w zakresie "fajnie" albo "nie fajne".

Dlatego nie ma co się spinać z tym - zabawki zabawkami, a gdybyście wprowadzili do swojej muzyki analogi prawdopodobnie nikt by tego na Waszych live'ach nie usłyszał, chyba żebyście sami się tym pochwalili po czym ludzie by palili głupa że oczywiście wiedzieli od razu żeby nie wyjść na idiotów ;).

Taka prawda, takie czasy. Ktoś sobie kupi nawet tego Jupitera 80 i pozamiata gdzie trzeba, bo będzie wiedział co robić i dla kogo. Żeby nie było że jestem za zaniżaniem jakości muzyki tylko dlatego, że słuchacze głupieją i tracą świadomość - wręcz przeciwnie. Jednak rzucanie się na coś tylko dlatego, że jest analogowe wcale sytuacji nie poprawi.

Świetnie napisane N.E.X - niestety tak już jest. Fana motoryzacji i jego zachwyt nad nowymi felgami Mac Corsa zrozumie tylko ten, kto sam się tym interesuje.


Tak sobie rozmawiamy o tym co mogliśmy zobaczyć na targach u naszych sąsiadów jednakże mało w tym roku sequeli co bardziej znanych aplikacji a właściwie ich brak - pomijam tutaj Steinberga i produkt HALion 4.0 oraz Fl Studio 10.

Może jeszcze nie czas i pora - większość muzyków chce czuć muzykę pod palcami (nie koniecznie klawiatury komputerowej).

Rzucam się, bo ten nowy Jupiter NIGDY PRZENIGDY nie będzie brzmieć tak jak ten grat...

Aczkolwiek się zgodzę- przeciętny słuchacz ma w d*pie na czym te numery robiono. Ale odsetek zapaleńców jest większy... :)

A dla tych zapaleńców się liczy NA CZYM to robią.

Poza tym wierz mi, NEXu, że są instrumenty, których brzmienia w żaden sposób nie można podrobić. Przykładem jest chociażby oryginalny elektromagnetyczny Hammond.

Tak, wiem, tak samo pianina, organów, trąbek, innych akustyków czy pewnych charakterystycznych specyficznych brzmień ;). Z tym brakiem różnicy mam na myśli brzmienia typowo elektroniczne, nie podróbki TB-303 bo nie o to chodzi, oryginał był jeden itd tylko nowe dźwięki wykręcone na analogu vs jakimś cyfrowym sprzęcie lub nawet wtyczce programowej :).

Typowy Moogowy bass z Voyagera kontra Virus (chyba najlepsza obecnie cyfra)... Virus nie ma szans :)

Słyszałem jedno i drugie z praktycznie takimi samym nastawami.

Voyager prawie ścianę wyburzył, Virusa trzeba było doprawiać różnymi efektami (exciter w pierwszej kolejności) by chociaż trochę się zbliżył do oryginału.

Żadna cyfrowa emulacja z najlepszymi algorytmami nie zastąpi niestabilności obwodów analogowych.

Coś co jest w stanie odtworzyć dźwięk Schmidta Eightvoice? Jedynie skomplikowany analogowy system modularny (w końcu jaki cyfrak posiada 7 filtrów?) z pamięcią presetów typu polaroid ;)

No nie, ale Wavedrum zamiata wszystko co widziałem, a kosztuje niecałe 2000zł. Jak to możliwe, że nie wiedziałem wcześniej o tym urządzeniu O_O? Doskonała alternatywa dla sampli, które nie odwzorują naturalnych technik grania na choćby bongosach :D. Jakby połączyć Storm Druma 2 i jego epickie brzmienia z pojedynczymi bębnami i tomami z Wavedruma to by było coś. Orkiestracja, trochę elektroniki... Już wiem czego mi brakuje w tym wszystkim :P.