Cel szczytny bo podróbki towarów to ogromna plaga, piractwo tak samo. Tu nie chodzi o wolność słowa, bo internet jest jaki jest, każdy może napisać "dupa" i nikt nikomu nic nie zrobi, za obrażanie innych za to można dzisiaj polecieć bez żadnych ACTA więc wolność słowa nie ma tutaj nic do rzeczy. Dostęp wolny do kultury jest bo są odpowiednie zapisy w prawie (muzyka, filmy), będą tępić za to ludzi którzy to udostępniają i posiadają np. nielegalne oprogramowanie które już dziś są tępione z urzędu odpowiednim paragrafem. Kontrowersyjne są jednak środki jakie będą wykorzystane do tępienia piractwa, właśnie kosztem prywatności a a nie wolności słowa. Filtrując tą medialną papkę i słowa klucze "wolność słowa" zostaje tylko jeden problem - inwigilacja. Cały obowiązek kontroli spada na dostawców internetu którzy będą MOGLI (nie muszą, ale pewnie tak będą robić) prowadzić logi jakie strony odwiedzamy i co ściągamy.
Przypominam, że nawet bez ACTA policja może wejść do domu i zabrać cały sprzęt komputerowy na "nie_wiadomo_ile_czasu" tylko za podejrzenie popełnienia przestępstwa, dostawca internetowy już teraz ma obowiązek przekazania danych.
To jest chore, ale już od dawna, ACTA wiele nie zmieni, raczej zachowa status quo i tylko przypomni o pewnych rygorystycznych prawach i trochę je "odnowi" w praktyce.
Tutaj problemem nie jest to, że zatwardziały piracik będzie miał przechlapane ale to, że zwykły Kowalski może zostać posądzony o coś czego nie zrobił.